Wpisy z tagiem "św Antoni":
Św. Pafnucego i św. Taidy
Żyli około roku Pańskiego 360.
(Żywot ich był napisany przez Paladyusza Biskupa, za ich czasów żyjącego.)
Święty Pafnucy, żyjący w pierwszéj połowie czwartego wieku, był jednym z najsławniejszych świątobliwością i ostrością życia pustelników Egipskich, w czasach kiedy święty Atoni Opat, tylko co dał był początek temu rodzajowi jakby anielskiego na ziemi życia. Założył on swój klasztor w niższéj Tebaidzie, na puszczy rozciągającéj się przy granicy krainy zwanéj Herakleją. Tam miał pod swoim zarządem wielu braci mieszkających w osobnych chatkach rozsypanych po lasach, którzy tylko schodzili się na wspólne śpiewanie psalmów, odprawianie nabożeństwa w Kaplicy, i na roboty jużto w polu, jużto w ogrodach, które sami uprawiali, zarabiając przez to na życie. Pomiędzy różnemi łaskami, których mu Pan Bóg hojnie udzielał, posiadał szczególny dar pobudzania drugich do pokuty i do życia pustelniczego, co niekiedy nawet następowało chociaż sam tego nie zamierzał, lecz spodobało się było Bogu użyć go w tym celu.
Tak między innemi, razu pewnego trwając na modlitwie, gorąco prosił Pana Boga żeby mu objawić raczył, czy nabył on już jakich cnót i w jakim stopniu je posiada. Pan Bóg dla wyleczenia go z tak niepotrzebnéj ciekawości, zesłał mu Anioła, który mu powiedział że podobnym jest do pewnego grajka, który w jedném z miasteczek na granicy puszczy będących grywał i śpiewał dla zarobku. Upokorzony tém Pafnucy, zapragnął poznać tego człowieka, i udawszy się do niego, zaczął badać stan jego duszy. Ten, wiedząc że to był Pafnucy, którego wszyscy mieli w szczególném poważaniu, wyznał mu że był wielkim grzesznikiem, i że dawniéj żył tylko ze złodziejstwa. Gdy zaś Pafnucy, bardzo tém zdziwiony, pytał go czy jednak nie przypomina sobie jakich dobrych swoich uczynków, odpowiedział mu, że chyba to tylko że raz uchronił od zniewagi dziewicę poświęconą Bogu, którą rabusie jego wspólnicy, wraz z nim napotkali byli w lesie, i że także gdy się trudnił owém swojém niegodziwém rzemiosłem, spotkawszy kobietę chorą i w wielkiéj nędzy będącą, zaniósł ją do domu i hojnie jałmużną zaopatrzył. Wtedy Święty opowiedział mu swoje widzenie, i biorąc z tego pochop do zbawiennéj nauki, rzekł: „Kiedy pomimo takiego życia jakie wiodłeś i wiedziesz, jednak w oczach Boga porównany jesteś ze mną który na puszczy już długie lata pokutuję, miarkuj jak Pan Bóg jest miłosierny, i staraj się lepiéj Mu służyć.” Po tych kilku słowach, ów grajek taką przejęty został skruchą i takiém pragnieniem służenia Panu Bogu jak najlepiéj, że w tejże chwili udał się z Pafnucym do jego klasztoru, i stał się bardzo świątobliwym pustelnikiem. Po kilku zaś latach ostréj pokuty, umierając słyszał śpiewy Aniołów którzy przyszli po jego duszę. Zupełnie w podobny sposób, użył był Pan Bóg Pafnucego do nawrócenia i innego także człowieka: bogatego mieszkańca jednego z miast Egipskich, który wiódł życie bardzo światowe, i z którym w powtórném widzeniu jakie miał, Anioł znowu go porównał. Pafnucy zapoznał się z nim, i po pierwszéj rozmowie skłonił go do wstąpienia do klasztoru.
Owóż tym sposobem i wielu innych pozyskiwał on Panu Bogu. Lecz najcudowniejsze nawrócenie do którego Pan Bóg, tego sługę Swojego użył, było świętéj Taidy, któréj taka jest historya.
· · ·
Taida była córką bardzo zamożnych mieszkańców jednego z większych miast w Egipcie. Matka jéj, kobieta zepsutych obyczajów, i córkę swoję najgorzéj wychowała, chociaż obie były chrześcijankami. Taida, skoro do lat młodéj dziewicy doszła, oddała się namiętnie uciechom światowym, i w krótkim czasie strwoniła cały swój majątek. Przyzwyczajona do zbytków, a niemogąc już ich sobie dostarczyć, oddała się ostatniéj rozpuście, tak dla zysku jaki dla dogodzenia rozpasanym w niéj od dzieciństwa chuciom. Że przy tém była nadzwyczaj powabnéj urody i starannie wykształcona, stała się najsłyniejszą w całym Egipcie nierządnicą, w któréj domu, wielka liczba nieszczęśliwych dusz przez nią do grzechu przywiedzionych, gubiła się na wieki. Niekiedy nawet w jéj oczach, nikczemni jéj zwolennicy, przyszedłszy do walki, na śmierć się zabijali, co jeszcze powszechniejszego przydawało rozgłosu przed zepsutym światem, téj nieszezęsnéj kobiecie. Że zaś była chrześcijanką, i wszyscy o tém wiedzieli, była z tego powodu wielkim dla pogan zgorszeniem i wszyscy wierni srodze nad tém ubolewali. Co większa, wśród tak ostatecznego zapomnienia, Taida nie straciła była wiary, i nawet uważano że każde wspomnienie o Bogu, o strasznych sądach Jego, o wieczności, silne na niéj wywierało wrażenie, mieszało ją i o smutek przyprawiało. Pomimo jednak tego trwała w swoich nierządach.
Gorliwsi i pobożniejsi chrześcijanie z miasta w którém piekielny dom téj nieszczęanéj istoty znajdował się, słysząc o szczególnym darze nawracania grzeszników, jaki posiadał święty Pafnucy, którego puszcza niezbyt ztamtąd była odległą, udali się do niego, przedstawiając opłakany stan duszy téj biednéj kobiety, i zgorszenie jakie daje będąc chrześcijanką. Święty, serdecznie nad tém zabolał, a po kilku dniach spędzonych na modlitwie, w któréj prosił Pana Boga o nawrócenie Taiey, w następujący sposób wziął się do tego. Przebrał się w suknie zamożnego człowieka świeckiego, wziął nawet z sobą znaczne pieniądze, i udał się do jéj mieszkania, jakby był z liczby tych których ons do grzechu przywodziła. — Taida zaprowadziła go do osobnego pokoju, lecz Pafnucy powiedział jéj że chce aby wybrała pokój ciemniejszy. Poszli więć do innego, a Święty rzekł, że i ten nie jest dość ciemnym, gdyż on chciałby takiego w którymby go Pan Bóg nie widział: „Takiego miejsca nie znajdziesz nigdzie” rzekła Taida, już na wspomnienie o Bogu zmieszana. — „Gdy więc wiesz o tém, powiedział do niéj święty Pafnucy i w to wierzysz, jakże śmiesz tak ciężko grzeszyć i drugich do grzechu przywodzić, kiedy nie wątpisz o tém że to wszystko widzi Pan Bóg, przed którego sądem staniesz prędzéj lub późniéj.” Te kilka słów, w tejże chwili zmieniło Taidę: łaska Boża ją oświeciła i tak skutecznie ją dotknęła, że padając do nóg Pafnucego i domyślając się kim on jest: „Ojcze mój, rzekła rozpływając się we łzach, naznacz mi jaką chcesz pokutę, spełnię ją najwierniéj; bo mam nadzieję że przez twoje zasługi i za Twoją modlitwą, u miłosierdzia Bożego otrzymam odpuszczenie. Proszę cię tylko o trzy godziny zwłoki, abym zanim świat opuszczę sprawy majątkowe załatwić mogła. Potém udam się gdzie mi rozkażesz, i spełnię co przepiszesz.” Pafnucy wskazał jéj klasztor do którego ma się udać, i wrócił na swoję puszczę.
Taida zebrała wszystkie swoje bogate sprzęty domowe: stroje, brylanty, perły, tyftyki i srebra, co wszystko nabyła grzeszném życiem swojém, a co wynosiło czterdzieści funtów złota, według ówczesnéj wartości pieniędzy stanowiących ogromny majątek. Kosztowności te zgromadziła w jednę kupę na głównym placu miasta, i podpaliła. A gdy wiele osób zbiegło się na widok tak nadzwyczajny, wołała głośno: „Patrzcie wszyscy, patrzcie wy szczególnie którzyście byli wspólnikami moich zbrodni, jak ogniem niszczę to, za co i mnie i was czekają ognie piekielne, jeśli pokutować nie będziemy.”
Potém zaś czynie, przez który, jak była dotąd jawną grzesznicą, tak jawną uczyniła pokutę, udała się do klasztoru wskazanego przez Pafnucego, który i sam tam przybył, aby uprosić zakonnice żeby ją przyjęły. Święte te dziewice zgodziły się na to bez wahania, gdy domagał się tego tak powszechnie znany z wielkiéj świątobliwości Opat jakim był Pafnucy. On zaś zamknął Taidę w małéj odosobnionéj celi, w któréj miała pozostawać do śmierci, drzwi zamurował ołowiem, pozostawiając tylko mały w nich otwór, przez który jedna z zakonnic podawać by jéj mogła codziennie trochę chleba i wody. Gdy Pafnucy miał odejść rzekła do niego Taida: „Ojcze, naucz mnie jak się mam modlić do Boga.” — „Niegodną stałaś się córko moja, rzekł do niéj Święty, wzywać świętego Imienia Bożego, temi ustami któremi tyleś wszeteczności wyrzekła; niegodnaś nazywać go Panem swoim, gdyś go dotąd tak ciężko i długo znieważała: niegodnaś dawać mu tytuł Ojca, gdyś grzechami twojemi postradała godność Jego córki: lecz pomimo tego nie przestałaś być jego stworzeniem, więc zwracaj się tylko ku Wschodowi i ciągle wołaj: O! Ty któryś mnie stworzył, zmiłuj się nade mną.”
Taida najpokorniéj poddała się wszystkiemu, i jakby w grobie żyjąca, trzy lata już była spędziła na tak ostréj pokucie, kiedy święty Pafnucy trwając na modlitwie, odebrał natchnienie od Boga aby się o niéj dowiedział i zauważał czy nie wypadało trochę zwolnić jéj takowéj. Poszedł więc najprzód do świętego Antoniego Opata, podówczas wszystkiemi pustelnikami na puszczach Tebaidy zarządzającego, aby się od niego dowiedzieć, czy Pan Bóg odpuścił już winy téj wielkiéj grzesznicy. Lecz przyszedłszy do Antoniego, nie wyjawił mu powodu swojego przybycia, prosząc go aby takowy odgadł. Święty Antoni i sam dzień cały przetrwał na modlitwie, i uczniom swoim toż samo rozkazał, dla uproszenia Pana Boga, aby mu odkryć raczył tajemniczy powód przybycia do niego Pafnucego. Pomiędzy temi uczniami był wtedy i święty Paweł przezwany prostakiem, którego modlitwie szczególnie ufał Antoni. Ten modląc się ujrzał w Niebie wspaniałe łoże, a jeszcze niezajęte przez nikogo, i otoczone trzema dziewicami w bieli, przedziwnie jaśniejącemi. Paweł patrząc na to zawołał: „Miejsce tak świetne w Niebie, chyba dla naszego świętego ojca Antoniego jest przeznaczoném.” — „Nie, odpowiedział mu głos z Nieba, jestto miejsce dla Taidy nierządnicy.” Nazajutrz Paweł zdał sprawę z tego widzenia świętemu Antoniemu, o czém dowiedziawszy się Pafnucy, wniósł że Pan Bóg już odpuścił Taidzie grzechy, i poszedł do niéj oznajmić jéj o tém, a oraz aby ją już z celki wypuścić. Lecz Święta, prosiła go aby ją w tym grobie, jakto miał zamiar z początku, do śmierci zostawił, mówiąc iż się czuje niegodną przestawania ze świętemi dziewicami w tym klasztorze mieszkającemi, i przydała: „Przez całe te trzy lata ciąglem miała na pamięci grzechy moje, i gorzko je opłakiwałam.” — „Dlatego téż córko moja, odpuścił ci je Pan Bóg,” odrzekł Pafnucy i z celki ją wyprowadził.
Święta nie długo już potém żyła: we dwa bowiem tygodnie po złączeniu się jéj z siostrami zakonnemi, powołał ją Pan Bóg do Siebie, widząc do Nieba dojrzałą. W kościele wschodnim, święto jéj obchodzą 8 Października.
Pożytek duchowny
Święta Taida, pojednawszy się z Bogiem, przez dlugie lata nie spuszczała ani na chwilę z pamięci przeszłych grzechów swoich i nad niemi płakała. Chcesz-li zapewnić sobie odpuszczenie tych któreś popełnił i ustrzedz się nowych, często myśl twoję nad popełnionemi grzechami twojemi zatrzymując, ponawiaj żal za nie i proś Boga aby ci je odpuścił.
Modlitwa
Boże, który nie chcesz śmierci grzesznika, lecz pragniesz aby się nawrócił i żył wiecznie, przez zasługi i pośrednictwo świętéj Taidy, prosimy pokornie, daj nam przeszłych grzechów naszych żywą chować pamięć, abyśmy ciągle za nie skruszeni, tém łatwiéj za łaską Twoją nowych się ustrzegli. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 1099–1102.
Św. Hilaryona, Opata
Żył około roku Pańskiego 371.
(Żywot jego napisany był przez świętego Hieronima.)
Święty Hilaryon rodem z miasteczka Tabaty w Palestynie, przyszedł na świat około roku Pańskiego 291. Posłany od rodziców, którzy byli poganami, dla pobierania nauk w Aleksandryi, znamienity w nich postęp uczynił, a przytém wielkie go tam szczęście spotkało, gdyż został chrześcijaninem. Od téj pory i drugą wielką łaskę Boską tknięty, umyślił świat opuścić i wieść życie pustelnicze.
Słynął wtedy w całym już świecie święty Antoni, mieszkający na puszczy Egipskiéj. Hilaryon udał się do niego, dwa miesiące przy nim spędził przypatrując się jego sposobowi życia, a że tam wiele się zbierało ludzi ściągniętych sławą świątobliwości Antoniego, a Hilaryon pragnął wieść życie jak najbardziéj odosobnione, powrócił do Palestyny. Straciwszy przez ten czas rodziców, znaczny majątek jaki po nich odziedziczył rozdał ubogim, a sam poszedł na pustynię w okolicach Majomy położonéj. Miał wtedy lat piętnaście. Przyodział odzienie ze skóry które dostał od Antoniego, i od razu zaczął tak ostry żywot prowadzić, że raz tylko na dzień po zachodzie słońca jadał kilka fig surowych. Wkrótce po jego tam osiedleniu się, napadli na niego rozbojnicy, a widząc iż go to nie strwożyło wcale, pytali dla czego się ich nie lęka? „Bo nic niemają, odrzekł, nie mam się czego złodziejów obawiać.” – „Ale możemy cię zabić,” powiedzieli mu na to. „Możecie, odpowiedział, ale i tego się nie boję, bo na śmierć jestem gotowy.”
Lecz trudniejsza mu była sprawa ze zbójcą dusz ludzkich. Chcąc go odwieść od życia jakie prowadzić zamyślał, zły duch rozbudził w nim tęsknotę za wygodami jakich na świecie używał, a nawet i pokusy zmysłowe. Święty Hilaryon sądząc że jeszcze nie dość trapi ciało swoje, rzekł do niego: „trzeba ci osiołku jeszcze strawy ująć” i odtąd już tylko co trzy lub cztery dni, po parę fig jadał. Do tak nadzwyczajnego postu, przydał ciągłą modlitwę, i przyczynił sobie ręcznéj pracy uprawiając ziemię i plotąc koszyki ze słomy; aż nareszcie od tych pokus zupełnie się uwolnił.
Zły duch widząc iż z téj strony natrzeć na niego nie może, innemi sposobami chciał go z puszczy wypędzić: nasyłał na niego to dzikie zwierzęta, to rozbójników którzy go kilka razy tylko co nie zamordowali, to znowu wzbudzał wichry, burze i gromy, które mu chatkę jego niszczyły. Ale i przez to nic z tym sługą Bożym nie wskórał, bo młodzieniec ufając Bogu, modląc się ciągle a do Matki Bożéj uciekając, wszystko to przetrzymał i z puszczy swojéj ani się na krok nie ruszył. Jednak wojnę takę, toczył przez całe lat dwadzieścia z szatanem, który widząc w końcu że go tém wszystkiém nie pokonał, umyślił usidlić na próżnéj chwale i wbić w pychę. Ludzie dowiedziawszy się o jego jakby nadludzkim sposobie życia zaczęli schodzić się do niego coraz gromadniéj, jużto dla polecenia się jego modlitwom, już aby zasięgać rady w życiu duchowném. Nie mógł im mąż Boży odmawiać pomocy, a Pan Bóg za jego modlitwami wiele cudów czynił. Szczególnie gdy razu jednego trzech dotkniętych morowém powietrzem i już konających, znakiem krzyża świętego uzdrowił, co miało miejsce w ludném mieście Gazie, nadzwyczaj wielka liczba nawróciła się pogan, i wielu zapragnęło poświęcić się na żywot zakonny pod przewodnictwem świętego Hilaryona. Przyjął ich pod swój zarząd duchowny, pierwszy założył w Palestynie klasztor, i nadał braciom Regułę.
Nigdy od nikogo przyjmować nic nie chciał, a gdy pewien bogaty człowiek, za uleczenie go cudowne, dawał mu wielką ilość złota, Hilaryon pokazując mu kawał czarnego i suchego chleba, którym się zwykle żywił, rzekł: „Ci którzy się taką strawą karmią, złoto za nic mają”. A takiém postępowaniem, najlepiéj skłaniał drugich do wzgardy dóbr doczesnych. Cisnęło się téż dla słuchania jego nauk tak wielu, że niekiedy po trzy tysiące uczniów przy nim bywało. Prócz tego nawrócił w Palestynie wielką liczbę pogan, i kilka klasztorów, w których po stu i więcéj braci przebywało, założył.
Na tych pracach trzydzieści blizko lat przepędził Hilaryon, a kusiciel spostrzegł że pomimo tego w pychę wbić go nie mógł. Bo gdy sława jego znacznie wzrosła, tak że go wszyscy za Świętego mieli, on gorzko z tego powodu płakał, mówiąc: „Chciałem żyć nieznany światu, a świat za życia chce mnie już nagrodzić. Ludzie mają mnie za coś poczciwego, a ja czuję że pod pozorem służenia bliźnim, coraz się sam na starość gorszym staję: trzeba mi przed taką czcią ludzką uchodzić.” Była bowiem w istocie okazya do wielkiéj dla niego pokusy. Nietylko tłumnie zwiedzali go ludzie prości, lecz i najznakomitsi mężowie, biskupi, kapłani i zakonnicy, spieszyli do niego po radę i błogosławieństwo. Niemogąc więc znieść tego dłużéj, wybrał się skrycie w daleką podróż. Bracia i lud całéj okolicy dowiedziawszy się o tém, zebrali się w liczbie przeszło dziesięciu tysięcy, i zastąpili mu drogę aby ich nie opuszczał; ale on stanowczo im oświadczył że póty żadnego posiłku w usta nie weźmie, póki go wolnego w podróż nie puszczą. Pomimo jednak tego odstąpić nie chcieli aż gdy widząc iż przez siedem dni nic w istocie do ust nie bierze, z płaczem wprawdzie, lecz mu już drogi nie tamowali.
Puścił się więc Hilaryon na pustynię gdzie mieszkał święty Antoni, i tam na bardzo odludném miejscu osiadł z dwoma braćmi, mówiąc: „teraz przecie zacznę na prawdę służyć Pana Bogu.” Lecz i tam długo samotności zażywać nie mógł. Odkryli go niektórzy, a gdy Pan Bóg na jego modlitwę kilka cudów uczymił, tak się w Egipcie sława jego rozgłosiła, te znowu ztamtąd uchodząc udał się w okolice Aleksandryi.
Tymczasem wstąpił na tron cesarz Julian odstępca, który cześć bałwanom odnowił, a poganie Gazejscy zburzywszy klasztory świętego Hilaryona i uzyskawszy od cesarza wyrok śmierci na niego, wszędzie go szukali. Zawiadomiony o tém sługa Boży w objawieniu, skrył się w głąb puszczy, w najdziksze jéj miejsce Oazys zwane. Jednakże i tam długo od czci ludzkiéj ochronić się nie mógł. Udał się więc do Libii, gdzie przybył do niego jeden z uczniów jego z Palestyny, oznajmując że cesarz Julian zginął, a że bracia proszę go aby do nich wrócił. Nie chciał jednak tego Święty uczynić, a widząc iż już nigdzie na Wschodzie ukryć się przed ludźmi nie potrafi, udał się na Zachód, i wsiadłszy na okręt popłynął do Sycylii. Niemając czém właścicielowi za przewóz okrętu zapłacić, oddawał ma księgę Ewangelii, którą w młodości własną ręką przepisał, lecz poczciwy żeglarz przyjąć tego nie chciał, a za to Hilaryon pomodliwszy się nad jego synem oddawna już chorym, od razu go uleczył, lecz prosił aby cudu tego przed nikim nie rozgłaszał. Wysiadłszy na ląd w Sycylii, puścił się mąż Boży w głąb kraju, między najdziksze góry, i zdało mu się iż się już tam doskonale od ludzi ukrył: tymczasem wcale tak się nie stało. Zdarzyło się iż się przywlekł do jego pustelni jakiś ciężko chory, a który otrzymawszy zdrowie skoro go Hilaryon przeżegnał, rozgłosił ten cud w okolicy, a wnet niezliczona liczba chorych i pobożnych obległa jego samotnię.
Musiał więc i z tego ustronia uchodzić, i udał się do Epidaru w Dalmacyi, ale i tam zataić się nie mógł: bo w chwili swojego przybycia, trafił na to że w owéj krainie, jakieś strasznie drapieżne zwierzę nakształt smoka ogromnego, pożerało bydlęta i wielu ludzi, a wszyscy mieszkańcy w wielkim byli popłochu. Ulitowawszy się nad nimi święty Hilaryon, kazał blizko jaskini w któréj ten potwór się ukrywał przygotować wielki stos drzewa, a potém pomodliwszy się, zawołał na zwierza i kazał mu ma ów stos wejść: co gdy się tak stało, sam ogień podeń podłożył i potwór ten zginął, co lud cały w wielkie wprawiło zdziwienie, a Hilaryona skłoniło aby i ztamtąd co prędzéj uchodził. Zabierał się do tego gdy przypadło straszne trzęsienie ziemi, w skutek którego koło portowego miasta Epidauru morze się wzburzyło nadzwyczaj, i wzniesione jego bałwany już całe miasto zalać miały. Mieszkańcy pobiegli do Hilaryona, aby ich modlitwą swoją ratował. Poszedł téż z nimi nad morze a skoro ręce do modlitwy podniósł, bałwany morskie opadły, i stanęły tak spokojne jakby nigdy wzburzone nie były.
Korzystając z téj chwili, Hilaryon rzucił się w łódkę tak że nikt go nie widział i puścił się na morze, a spotkawszy jakiś okręt, przyjęty od żeglarzy popłynął z nimi do Cypru. W téj podróży spotkali ich rozbojnicy morscy, których wszyscy się przelękli, lecz Święty rzekł im: „ufajmy w Bogu.” A gdy zbójcy już się zbliżyli, skinął na nich ręką wołając: „na bok” a w tejże chwili okręt ich, jakby pchnięty siłą niewidomą, rzucił się w stronę, a oni szczęśliwie do Cypru przypłynęli. Wysiadłszy na brzeg, ukrył się najprzód o dwie mile od Pafu, ale gdy i tam wkrótce wyśledzili go ludzie i chorych do niego z całéj wyspy znosili, wyszukał sobie wśród dzikich skał i lasów kryjówkę tak niedostępną, że czołgając się na kolanach i rękach, ledwie się sam do niéj dostał. Był tam jednak zdrój wody, miejsce gdzie mógł uprawiać mały ogródek, i sterczały ruiny staréj jakiejś świątyni pogańskiej. Osiadłszy na tém miejscu święty Hilaryon, spędził na niém lat pięć nieco spokojniejszy, bo nikt o nim nie wiedział, i długo odkryć go nikt nie mógł; ale po pięciu latach, doszli jakoś jego kryjówki, i przynieśli mu paralityka ciężko chorego. Wzruszony miłosierdziem sługa Boży rzekł mu: „wstań i chodź”, a chory wstał natychmiast, zupełnie uzdrowiony. Dziękowali wszyscy Bogu iż go wynaleźli, i odtąd znowu nie dawali mu pokoju, a strzegli go pilnie aby nie uszedł, bo wieść o nim chodziła iż nigdzie długo nie przebywa.
Ztamtąd go téż już i Pan Bóg do Siebie powołał. Miał lat ośmdziesiąt, gdy nagle na siłach upadł. Prosił tych którzy wtenczas byli przy nim obecni, aby go nie gdzie indziéj pochowali tylko w tymże ogródku, który na tej pustelni uprawiał. Gdy już był blizki konania, snać szatan rozbudzał w nim przestrach sądów Bożych, rzekł bowiem sam do siebie: „Wychodź duszo moja, wychodź, czego się obawiasz, blizko siedemdziesiąt lat służysz Chrystusowi, a śmierci się lękasz?” I to mówiąc oddał Bogu ducha, i pogrzebiony został tam gdzie tego sobie życzył. Lecz późniéj, jeden a uczniów jego przybył do Cypru, potajemnie uwiózł jego ciało do Palestyny i pochował je w pierwszym klasztorze przez świętego Hilryona w Majomie założonym, gdzie grób jego wielkiemi zasłynął cudami. Umarł 22 Października roku Pańskiego 371.
Pożytek duchowny
Niech Cię przrazi zbawiennie ten szczegół życia świętego Hilaryona, że siedemdziesiąt lat w najostrzejszéj pokucie służąc Panu Bogu, łaską czynienia wielkich cudów udarowany, w czci u wszystkich jako Święty będący, w stanowczéj jednak chwili śmierci, nie był on bez obawy. Pomiarkuj więc, jak ty na tę straszną i stanowczą chwilę, pilnie gotować się powinieneś.
Modlitwa
Boże któryś błogosławionego Hilaryona długie lata w ostréj pokucie Ci służącego, dla nauki naszéj, w chwili śmierci sądami Twojemi zbawiennie przeraził, daj nam za jego zasługami i pośrednictwem szczerze grzechy nasze zawczasu odpokutować, w godzinie śmierci naszéj z niepłonną nadzieją w miłosierdzie Twoje z tego świata schodzić. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 903–905.
Św. Antoniego Opata
Żył około roku Pańskiego 330.
Chcąc syna swego uchronić od zepsucia, jakie zwykle między młodzieżą w publicznych szkołach panuje, wychowali go w domu, i więcéj mieli na względzie ćwiczenie go w cnotach, niż kształcenie w próżnych naukach.
Pożytek duchowny
Życie zakonne, którego założycielem był święty Antoni, jest to zobowiązanie się do spełniania rad Ewangelicznych, przez ślubowanie dobrowolnego ubóstwa, posłuszeństwa i czystości. A że rady Ewangeliczne są to rady podane przez Boga, więc Zakony są z postanowienia Boskiego (Sunt ergo intitutione Divina, non autem secundum praeceptum, sed secundum consilium, Suarez, de Sta. Relig. C. I.). Ztąd miarkuj, jak każdy chrześcijanin stan ten poważać powinien, i jak łaskę powołania do niego należy wysoko cenić. Kto téż łasce takowéj nie odpowiada, naraża wielce swoje zbawienie, a kto drugim przeszkadza iść za nią, ten ciężki grzech popełnia.
Modlitwa
Boże! któryś świętego Antoniego Opata, założycielem życia zakonnego mieć chciał, w Zakonach dziś istniejących ducha im właściwego utrzymuj i rozniecaj. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 50.
